Przyjechała Sigma. Zamiast pudła, dostałem małe pudełeczko. Wyjmuję z futerału i widzę zgrabny, mały obiektyw. Pojawiła się wątpliwość, czy takie maleństwo będzie w stanie dać mi taki obrazek, jaki miałem przy Artach stosowanych na lustrzance, której niedawno się pozbyłem? Tamte obiektywy znam, wiem czego się po nich spodziewać, a ten jest prawie o połowę mniejszy, chyba coś tu nie gra. Moje większe lustrzankowe Arty podają obraz niemal idealny, jak jest w tym przypadku? SIGMA wyjaśnia, że wszystko jest pod kontrolą, bo 85mm Art DG DN została zaprojektowana od podstaw jako obiektyw do współpracy z aparatami bezlusterkowymi. Czyli nie ma komory lustra, więc odległość od matrycy do pierwszej soczewki jest mniejsza, a to ułatwia pracę przy projektowaniu obiektywu. Jest nowy krokowy silnik AF, który zajmuje dużo mniej miejsca niż klasyczny HSM. Nie bez znaczenia jest też fakt, że część korekt obrazu (tych łatwiejszych do skorygowania) przejmuje aparat. Krótko mówiąc jesteśmy w trakcie rewolucji i w cudzysłowiu można powiedzieć, że dzisiejsze aparaty bezlusterkowe są mądrzejsze od klasycznych lustrzanek o połowę wielkości obiektywu! Nie będę się szerzej rozpisywał o budowie i pracy bezlusterkowców, natomiast pokażę Wam zdjęcia wykonane aparatem wyposażonym w matrycę 62 mpx, czyli bardzo wymagającą bestią.
Niech zdjęcia przemówią, czy mały Art DG DN może być tak ostry, jak jego lustrzankowi poprzednicy.